Wednesday, July 4, 2007

Słone markizy



     Aperitif (wł. aperitivo) to nieodłączny element włoskiej kultury kulinarnej. Wprowadzono ten zwyczaj pod koniec XIX w. w Mediolanie, ale bardzo szybko rozprzestrzenił sie w całych Włoszech. Na początku był to kieliszek wina, Martini czy Campari i podawany był w południe, przed obiadem (tutaj obiad jest zawsze o 13). Zadaniem aperitifu jest bowiem 'otworzenie' żołądka i przygotowanie go na trawienie.
     Z czasem jednak zwyczaj ten ewaluował. Teraz aperitif serwowany jest najczęściej ok. 18 i towarzyszy mu ogromny bufet przystawek zimnych, ciepłych, a nawet kilka dań jak makarony czy risotta. W barach płaci sie trochę więcej za koktail, a bufet jest już w jego cenie i mozna jeść dowoli;) Jest wiele miejsc, gdzie i atmosfera i jedzenie są tak dobre, że zamiast udać się do restauracji na własciwy posiłek, decydujemy się zostac dłużej i aperitif staje się naszą kolacją. Kiedyś o takich miejscach na pewno napiszę;)
     Jedynie w regionie Veneto, gdzie powstał mój ulubiony koktail Aperol spritz, tradycje nie zmieniły się i aperitif to bardziej dobre wina niż jedzenie. Zazwyczaj serwowane są tylko oliwki i słone orzeszki. Ale z ich winami to ja rozumiem...;) O nich też na pewno kiedyś napiszę.

     Ja uwielbiam ideę aperitifu, dużo bardziej niż kolację przy stole, czy to w domu, czy w restauracji. Dlatego jak przychodza do nas znajomi, zawsze przygotowuję górę przystawek. Znalezione w gazecie 'Sale e pepe' słone markizy –proste, eleganckie i pyszne- sa stałym punktem przystawkowego menu.

Słone markizy

- krakersy słone (najlepiej okrągłe typu Ritz)
- 50 g serka robiola (moim zdaniem Philadelphia też byłaby ok)
- 50 g serka koziego do smarowania
- 2 łyżki pecorino (można pominąć)
- mak

     Mieszamy serki razem, nakładamy łyzeczke na krakersa, przykrywamy drugim, dociskamy, wyrównujemy brzegi, część krakersa zanurzamy w maku i gotowe:)


1 comment:

misbasia said...

Lubię takie przystaweczki na jeden kęs, a takiej jeszcze nie próbowałam! :)