Wednesday, January 30, 2008

Tlusty Czwartek



     Juz jutro Tlusty Czwartek. Szczerze mowiac zazwyczaj wcale nie obchodze tego swieta. Po prostu dla mnie smazone slodycze (zreszta tak jak ciasta), to nie to co mus czekoladowy chociazby :-) W zeszlym roku dla Lubego robilam paczki Tatter - choc to bardziej z przekory, zeby swietowac w czwartek a nie tak jak we Wloszech we wtorek, czyli w nasze ostatki;-) Bardzo nam smakowaly (tak! nawet mnie!) i szczerze mowiac myslalam, ze w takim razie w tym roku zrobie powtorke. Jednak nie mam oleju, sklep daleko no i czasu malo...
     Lecz przegladajac ostatni numer ‘Sale&Pepe’ znalazlam przepis na chiacchiere pieczone. Chiacchiere to takie nasze faworki. Tak naprawde ta nazwa, ktora oznacza plotki uzywana jest tylko w okolicach Mediolanu. W Toskanii to juz Cenci (czyli scierki), chociaz im blizej do toskanskiego wybrzeza tym czesciej znane sa pod nazwa Donzelle (w starym wloskim to panny). Na polnocy w Trentino to juz Cro’stoli , w Piemonte Bugie (wl. klamstwa) itd. Praktycznie kazdy region ma kilka swoich nazw co dla obcokrajowcow kreuje ogolne zamieszanie bo niewiadomo o co chodzi... Teraz najczesciej jak slysze o jakis tradycjonalnych slodyczach i jakas dziwna nazwe to zakladam, ze mowa wlasnie o tych ciasteczkach i w 95% sie nie myle :-) Sama tradycja ich smazenia pochodzi z bardzo dawnych czasow, bo od fricitilia czyli slodyczy smazonych w smalcu w czasie karnawalu w antycznym Rzymie. Przygotowywano je w gromnych ilosciach, bo mialy starczyc na caly okres Wielkiego Postu.
     Zaczelam sie zastanawiac kiedy ostatni raz jadlam faworki? Jakies 10 lat temu? Pewnie nawet wiecej... Przepis nie przewidywal smazenia w glebokim tluszczu a piecznie w piecu i tak ...nie wiem szczerze mowiac kiedy... skonczylam z rekami w mace :-) Robi sie je raz dwa. W smaku sa inne oczywscie inne od faworkow smazonych, przypominaja bardziej cienkie kruche ciasteczka. Bardzo mila odmiana :-)

Wloskie ‘faworki’ pieczone
- 250g maki
- 50g cukru (najlepiej drobnego)
- 25g miekkiego masla
- 2 jajka
- 2 lyzki Marsali
- skorka starta z cytryny
- 2 lyzeczki cukru waniliowego
- pol lyzeczki proszku do pieczenia
- cukier puder do dekoracji

     Przesiana make wymieszac z cukrem, cukrem waniliowym, skorka z cytryny. Wbic w srodek jajka, dodac maslo, Marsale i proszek do pieczenia i wyrobic gladkie ciasto. Starac sie jak najmniej podsypywac maka. Zawinac je w folie i wstawic na godzine do lodowki. Po tym czasie rowalkowac ciasto bardzo cienko, ok. 1mm. Wyciac prostokaty, naciac je dwa razy na srodku i ukladac gotowe ciastka na blaszce wylozonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 180 stopni przez ok. 12 minut, az beda lekko zlote. Zostawic na troche, az troche przestygna i posypac cukrem pudrem.

8 comments:

Bea said...

Piekne zdjecie Elu! i bardzo ciekawy przepis (szczegolne podziekowanie za tlumaczenie, bo to rowniez ciekawa czesc przepisu ;)

Dorota Swiatkowska said...

Bardzo pomysłowe, sliczne zdjecie :)
pzdr

Bee said...

Ciekawy przepis , śliczne zdjecie i kompozycja :)

Anonymous said...

szczęka mi opadła... są przepiękne! teraz będą je musiała zrobić prędzej czy później, bo inaczej nie uwolnię się od nich ;)

Liska said...

Dlaczego tak bardzo mi sie chce tych faworków, no dlaczego? Śliczne, Elu :)

Ela said...

Hmm, bo sa takie proste i szybkie, bo swietnie chrupia? ;) Wiecie co, one maja jedna wade: baaaardzo szybko znikaja :-)

bbinah said...

piękne i fajne pomyślane zdjęcie. myślę, że może za rok moje faworki tez beda tymi wloskimi. pozdrawiam

Anonymous said...

Bardzo mi sie podobają! Zrobię je z mąki razowej i zobaczę co wyjdzie... Pewnie słodkie sucharki - idealne do kawy :D