Monday, November 23, 2009

Trufle niespodzianka / Tartufini sorpresa



Juz niedlugo jedziemy do Polski. Jeszcze przystanek w Weronie, by zalatwic ostatnie sprawy w tym roku i cala reszte pracy zabieramy ze soba. Musimy naladowac baterie, a moj dom rodzinny to chyba jedyne miejsce gdzie jest to mozliwe. To dlatego ostatnie dni sa tak wykanczajace. Zawsze w biegu miedzy kupowaniem prezentow, zegnaniem sie i skladniem zyczen rodzine i znajomym. No i szykowaniem walizek, mam nadzieje, ze ostatnich w tym roku...
Juz wszyscy wiedza, ze ze swiatecznymi zyczeniami zawsze daruje cos slodkiego wiec tym razem musialam pozegnac pierniki, a zrobic cos bardzo prostego i oczywiscie bardzo smacznego, a jednoczesnie efektownego. Jedyne co mi przyszlo na mysl to trufelki czekoladowe. Tym sposobem korzystajac z kazdej wolnej chwili wyturlalam okolo 200 trufli. Czynnosc wcale nie taka meczaca, poniewaz pomagalam sobie specjalnym przyrzadem, taka minigalkownica do lodow. A trufle nazwalam niespodzianka, bo zrobilam ich cztery warianty. Dzieki temu, ze wszystkie wygladaly tak samo, obdarowany siegajac do pudelka nigdy nie wie co go czeka :)



Trufle niespodzianka
na ok. 20 trufli

- 100ml smietanki 36%
- 100g czekolady mlecznej
- 50g gorzkiej czekolady 70% kakao
- gorzkie, ciemne kakao (Van Houten)

- orzechy laskowe
- wisnie z zalewy
- 1/4 lyzeczki kardamonu
- 1/2 lyzeczki cynamonu
- 2 lyzki Grand Marnier
- 2 lyzki Amaretto di Saronno

Smietanke zagotowac i wylac na pokrojona czekolade. Mieszac, az ta sie rozpusci i gdy masa bedzie gladka nalezy ja przestudzic, a potem chlodzic w lodowce przez ok. 12 godzin. Nastepnie formowac kulki i kazda dokladnie obtoczyc w kakao. Trufle z orzechami lub wisniami: w srodek kazdej trufli wcisnac orzech laskowy (lub dobrze osuszona wisienke). Trufle z cynamonem lub kardamonem lub Grand Marnier lub Amaretto: dodac przyprawy do goracej jeszcze masy.


Wersja przyprawowa idealnie nadaje sie na korzenny tydzien Ptasi :)

---------------------------------------------------------------------
Tra poco partiamo per Polonia. Dopo un anno così frenetico ne abbiamo proprio bisogno. Anche se comunque di lavoro c'è ne tantissimo speriamo che staccarsi completamente ci darà la possibilità di riprenderci. Questi giorni sono infernali: di corsa fra comprare regali, salutare tutti e fare gli auguri. Ah sì, ci tocca di nuovo fare le valigie... ;)
Ormai si sa che con gli auguri regalo a tutti qualche dolcetto, e quest'anno ho dovuto preparare qualcosa di semplicissimo anche se moooolto buono. Con i tartufini di cioccolata si va sempre a colpo sicuro (certo se non avete un'allergia ai latticini ;). La cosa bella è anche il fatto che è molto semplice variare il loro gusto. Il trucco è farli uguali (io mi aiuto con un attrezzo apposito che non è altro che un cucchiaio per gelato versione mignon ;) e quando si pesca dalla scatolina una pallina profumata in realtà, come nella vita, non si sa mai cosa ti capita. Proprio come nel famoso detto di Forrest Gump ;)


Tartufini sorpresa
per circa 20 tartufini

- 100ml di panna fresca
- 100g di cioccolato al latte
- 50g di cioccolato fondente 70% cacao
- cacao amaro scuro (Van Houten)

- nocciole
- amarene sciroppate
- 1/4 cucchiaino di cardamomo
- 1/2 cucchiaino di cannella
- 2 cucchiai di Grand Marnier
- 2 cucchiai di Amaretto

Portare la panna ad ebollizione e versarla sul cioccolato spezzettato. Mescolare finché il tutto non si amalgama, e quando il composto sarà fluido lasciare a raffredare e poi mettere in frigorifero per circa 12 ore. Poi formare le palline e rigirarle in abbondante cacao amaro. Per i tartufini con le nocciole oppure amarene: infilare una nocciola (oppure una amarena sciroppata ben asciugata) in mezzo al tartufino e poi ricoprire di cacao. Per tartufini con cannella oppure cardamomo oppure Amaretto oppure Grand Marnier: aggiungere le spezie dentro il composto ancora caldo. Poi proseguire a formare le palline e rigirarle nel cacao amaro.

32 comments:

Nina said...

piękne zdjęcie

a przepis inspirujący

Anonymous said...

niesamowite zdjęcia, zwłaszcza pierwsze...
zazdroszczę talentu kulinarnego i fotograficznego:)

marta jadczak said...

Zazdroszczę obdarowanym ;) Sama chciałabym dostać taki prezent. Ja na ogół robiłam piernikowe choinki z gwiazdek w różnych rozmiarach. W tym roku zapewne też je zrobię :) Pozdrawiam!

Majana said...

Och, jakie one wspaniałe!
Wyglądają tak pysznie !:))
Piękne zdjęcia :)
Pozdrawiam cieplutko:)

Agata said...

Gratuluję zręczności, bo te 200 kuleczek robi wrażenie!

grazyna said...

Uwielbiam domowe słodycze ! Te trufle robią wrażenie... Dla mnie z wisienkami poproszę :)

Eve.eire said...

Szkoda, ze nie mieszkam w poblizu, wprosilabym sie na obdarowanie :D Pysznie wygladaja.

Lu said...

Czy będzie mi kiedyś dane robić takie piękne zdjęcia???? Wątpię szczerze :)
Szczególnie to pierwsze jest takie aksamitne... mhmm

Anonymous said...

Slicznosci :-)
Elwira

wennycara said...

Buongiorno Ela,
che meraviglia questi dolcetti: complimenti, davvero! Li trovo molto originali e, perchè no, un'ottima idea per confezionare un regalo di Natale :)
Buona settimana,

wenny

majka said...

Przepiekne zdjecia. Trufelki prezentuja sie na nich tak dostojnie :)

margot said...

Piękne

Tilianara said...

Elu, wspaniałe prezenty dajesz bliskim :) Miłej podróży i odpocznij w rodzinnym domku :)

Ela said...

Nino dziekuje Ci bardzo serdecznie :)

Anonimie dziekuje Ci, przyznam, ze choc to pierwsze tez mi sie bardzo podoba to takie slowa i tak powoduja, ze sie czerwienie :) I moge jedynie zachecic i do gotowania i do robienia zdjec, bo mowi sie, ze praktyka czyni mistrza (ale to duzo praktyki potrzeba, bo ja od dwoch lat nieustaje w cwiczeniach i jeszcze taaak daleko do dobrych rezultatow...)

Isadoro ja tez raz choinki robilam i wszytskim sie bardzo podobaly, ale u mnie od trzech lat jest tradycja, ze ja pieke ciastka i potem je wspolnie dekorujemy. I w tym roku maja mi prawie za zle, ze sie nie wyrobilam, by cos takiego zorganizowac:) Ale polecam wszytskim szczerze, bo jest przy tym mnoswto smiechu i zabawy (tylko trzeba duzo ciastek przygotowac, bo znikaja w zastarszajacym tempie i moze sie zdarzyc, ze nie bedzie czym dzielic gdy rozchodza sie do domu) :)

Majanko jestem Ci szczerze wdzieczna za te wszytskie mile slowa :*

Agatko, ale nie zasluguje chyba, bo ten trufelkowy pomocnik naprawde ulatwia cala prace :). Nawet niewiadomo kiedy sie robia :) Polecam bardzo!

Grazynko leca trzy z wisienkami i jedna z kardamonem, bo warto ich sprobowac :)

Ewo jak bys byla w poblizu to bym zaprosila Cie na turlanie. Wiecej bysmy mialy zabawy :)

Lu ja sie pieknie rumienie, gdy widze takie komentarze. Dziekuje Ci bardzo i pozdrawiam serdecznie :)

Elwiro, a mozesz napisac do mnie? Mam cos dla Ciebie :)

Majko zlote slowa. W trufelkach podoba mi sie wlasnie to, ze sa tak proste, a efekt zawsze z ych najlepszych. Sukces murowany :)

Alu kochana, dziekuje :***

Tili prawda jest taka, ze prezenty wlasciwe dojda poczta. Zostalam zmuszona do zrobienia takiej jednej rzeczy i choc wciaz rumienie sie ze wstydu to niedlugo o tym napisze :)

Wennycara hai sempre parole bellissime per me :) Ti ringrazio tanto :) Un bacio!

buruuberii said...

Eee, nie bawie sie z Toba Ela :D Ty zawsze robisz cos na co mam ochote! Te kardamonowe mnie obezwladnily, ze tez planowalam rozdawac pierniki na siwta, nie wiem czy znow mnie nie przekabacisz :-)
Jeszcze jak znajdziesz chwile to powiedz czy te trufle trzymasz caly czas w lodowce, ja cos zawsze zrobie za miekkie, a niby wiem jak robic ganache...
Trzymaj sie tam w tej Weronie!

Ela said...

Eeeej, bawisz, bawisz. Ja wlasnie oddalam w dobre rece ostatnie pudelko, z braku orzechow dodalam 2 lyzki grand marnier na porcje, trafiony zatopiony powiedzialabym :)
Basiu z ganache to prosta sprawa: zalezy od tego czy uzywasz czekolady mlecznej czy gorzkiej i od jakosci czekolady. Tzn, jesli uzywasz mlecznej to trzeba jej okolo 150% ilosci smietany, wtedy wyjda odpowiedniej konsystencji. Ja te 50% wole zastapic gorzka, bo i poprawia smak (trufle nie sa za slodkie) i konsystencje. Gotowe trufle trzymam w lodowce, ale porzadnie schlodzone wytrzymuja w temperaturze pokojowej bardzo dlugo. Caly wieczor na pewno.
A co do jakosci czekolady to uzywam tylko kuwertury. W tym wypadku Vestri (to taka mala czekoladziarnia we Florencji, ktorej wlasciciele, maja prywatna plantacje kakao na Santo Domingo)

Małgoś said...

No doprawdy Elu, nie masz serca! :D
Ja zamiast o truflach, muszę w biegu myśleć co szybkiego rodzinie na obiad podać... Uciekam stąd czym prędzej, zanim na dobre się nie rozkleję...

Ela said...

Rany Malgosiu, dobrze ze sie przypomnialas! ide cos dolozyc do walizki...
Malgosiu ale sie nie rozklejaj, zobaczysz jeszcze troche i wszystko sobie poukladasz tak jak trzeba :***

Mimmi said...

Una bellissima idea per Natale, magari impacchettati in qualche bel barattolino e riempiti di nastri colorati...
Sai che bella figura? Grazie per lo spunto :-)

Ela said...

Mimmi ma perché non ho pensato ai barattoli... Ho passato tutta Verona e tutta Firenze per trovare delle belle scatole della misura giusta senza successo. Alla fine ho usato la mia riserva di scatoline regalo dell'Ikea di qualche anno fa :( I barattoli sarebbero perfetti. Idea davvero fantastica :) Me la devo ricordare, grazie tante! :)

Duck said...

Arrivata qui tramite il blog di Wennycara. Arrivata felicemente, direi.
Il tuo blog è davvero particolare e mi piace moltissimo l'atmosfera che vi si respira.
Tornerò presto a trovarti!

Sara B said...

ciao, ma che bellissimi tartufi... ma è tutto bello qui: sei bravissima! ti aggiungo nella mia blogroll: non voglio perdere le prossime ricette :-) ciao!

Anonymous said...

te zdjęcia są wręcz nieprzyzwoite! i u mnie dostałaś z to wyróżnienie :)

Unknown said...

Elu, kiedy tylko chcesz! tzn. możesz przyjeżdżać z takimi niespodziankami :D

Sciskam!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Elu, też mi chodza po głowie takie trufle... Pewnie zmobilizuję się dopiero na święta, ale powiem CI, że patrząc na Twe zdjecia jestem coraz bliżej zrobienia ich!

Waniliowa Chmurka said...

Mmm..
trufelki z orzeszkiem w dodatku.
Poezja!

Pozdrawiam,niezwykle nastrojowe zdjęcia.

Monika. L said...

Takie urocze.
Chciałabym otrzymać takie pudełeczko skarbów.
Pięknie je zrobiłaś.

Przesyłam dużo ciepłych myśli.
M. :)

Ela said...

Duck, allora benvenuta :)

Salsa di sapa grazie mille :) Ti seguo da tantissimo ( sogno sempre il tuo alchermes ma non ho mai trovato il corraggio di farlo, questa cociniglia mi spaventa troppo ;) ) e mi fa tanto piacere ti trovarti qui :)

Lu dziekuje Ci bardzo! :) Jak sobie tu wszytsko poukladam to w nowym poscie podziekuje jak trzeba :) No jakie nieprzyzwoite??? ;)

Anoushko ty uwazaj, bo predzej czy pozniej zadzwonie do drzwi ruiny :)

Aniu no mi tez bardzo ze swietami sie kojarza:)

Olciaky dziekuje Ci bardzo :)

Moniko dziekuje:) Przede wszystkim za cieple mysli :*

viridianka said...

zrobiłam, są pysznościowe, jednak miałam małe trudności ;)
mimo tych 12h chłodzenia moja masa była dość rzadka... czy tak miało być? bo są strasznie delikatnie i niestety kuleczki to miałam tylko dwie, reszta była mało kształtna, jednak jak już pisałam są pysznościowe, rozpływają się w ustach :)
pozdrawiam!
ps. u mnie w wersji z orzeszkami laskowymi

Ela said...

Viridianko, tak nie powinno sie stac. Ta ganache jest srednio-twarda i pieknie sie turla (inaczej nie bylabym w stanie wyturlac ich az tylu :)) Ja zauwazylam, ze gestosc ganache, zalezy od jakosci uzytej czekolady, bo sam przepis jest tak latwy, ze trudno cos zepsuc, wiec to absolutnie nie Twoja wina :) Ciesze sie, ze chociaz smakowaly :)

atina said...

rewelacyjne! i to w każdej wersji, choć moje serce skradła wersja z wisienką;) Pozdrawiam!

Teresa Marquez said...

Rany Malgosiu, dobrze ze sie przypomnialas! ide cos dolozyc do walizki... Malgosiu ale sie nie rozklejaj, zobaczysz jeszcze troche i wszystko sobie poukladasz tak jak trzeba :***