Friday, February 27, 2009

Pikantne kotleciki ziemniaczane (lub ziemniaczano-rybne)



Czesto jestem zla na siebie jak ugotuje czegos za duzo, jednak w przypadku ziemniakow i ryb robie to z premedytacja. Bo to swietna okazja, zeby zrobic te pyszne kolteciki. Wprawdzie robie je za kazdym razem inaczej, wrzucajac co mi wpadnie pod reke, ale by moc wpisac przepis poodmierzalam wszystkie skladniki. Wcale nie trzeba sie tego trzymac. Na pewno wyjdzie cos wyjatkowego :)

Kotleciki ( naprawde malutkie, takie na dwa kesy) sa bardzo smaczne we wszystkich wersjach. Gdy glownym skladnikiem sa same ziemniaki dodaje bardzo duzo przypraw, by byly bardzo pikantne. W wersji z dodatkiem ryby staram sie nie przesadzac z dodatkami, bo calkowicie zostanie przykryty jej smak ( polecane dla ‘rybich niejadkow’;) ). Danie na zdjeciu przygotowane zostalo z miesem krabowym. To zdecydowanie moja ulubiona wersja.



Pikantne kotleciki ziemniaczane lub ziemniaczano-rybne

- 4 duze ugotowane ziemniaki przecisniete przez praske (lub dwa ziemniaki i ok. 170g miesa krabowego lub bialej ryby wczesniej ugotowanej)
- 3 lyzki siekanego szczypiorku
- 3 lyzki siekanej natki
- 1 cm startego imbiru
- skorka starta z polowy cytryny
- duza szczypta kurkumy
- duza szczypta chili lub dwie male swieze papryczki drobno pokrojone
- sol i pieprz do smaku
- 1 lyzka maki
- 1 jajko

- 3 lyzki oleju do smazenia


Wszystkie skladniki wrzucic do miski i dokladnie wymieszac. Uformowac kotleciki, ulozyc je na talerzu, przykryc i zostawic na godzine w lodowce. Po tym czasie rozgrzac olej na patelni i smazyc, az kotlety beda zlote. Serwowac z jogurtem naturalnym.

Sunday, February 22, 2009

Paczki hiszpanskie




Wprawdzie obiecalam sobie tysiace razy, ze w tym roku nie bedzie zadnych paczkow, ale nie wytrzymalam :) Z kazdej strony atakowaly piekne zdjecia wiec nie wytrzymalam, poczekalam na okazje kiedy bedzie troche ‘glodomorow’ w okolicy i zabralam sie do pracy. Wybor padl na paczki hiszpanskie, bo przyznam, ze mam z nimi wiele wspomnien, a ostatni raz jadlam je wieki temu ;) Ciasto ptysiowe przygotowalam ze sprawdzonego przepisu, o ktorym pisalam w poscie o bigne.
Paczki zrobilam w wersji mini, takie na dwa kesy. Do tego rzadki lukier, zeby byly jak najmniej slodkie. Calosc jest bardzo lekka, mam wrazenie (moze mylne ;) ), ze pasta choux nie wchlania duzo oleju ze smazenia. Podbily sobie serca wszystkich i zniknely bardzo szybko, za szybko... ;)

Dla osob, ktore nie moga uzyc masla lub margaryny: na ilosc maki podana w przepisie nalezy uzyc mniej wiecej 60g oleju lub delikatnej w smaku oliwy. Wychodza tak samo smaczne.


Paczki hiszpanskie


- 1 szklanka wody
- 125g masla
- szczypta soli
- 200g maki
- 4-6 jajek
- olej do smazenia

na lukier:
- sok z cytryny
- cukier puder

Zagotowac wode z maslem i sola, gdy zaczyna wrzec dodac za jednym razem cala make. Wymieszac dobrze dewniana lyzka i gdy juz utworzy sie kula zostawic jeszcze moment (mieszajac) zeby odparowala resztka wody. Zostawic do przestygniecia. Nastepnie, ubijajac mikserem lub drewniana lyzka, dodawac po jednym jajku wczesniej rozbitym. Jajek nalezy dodac tyle ile potrzeba, zeby powstalo bardzo geste, lsniace ciasto. Przelozyc ciasto do rekawa cukierniczego i wyciskac podwojne (tzn jedno na drugim) kolka wybranej wielkosci na kwadratach wycietych z papieru do pieczenia. Smazyc na dobrze rozgrzanym oleju, az beda zlote (papier sam odejdzie bardzo szybko). Z soku cytrynowego i cukru pudru przygotowac lukier o wybranej gestosci i posmarowac nim jeszcze cieple paczki. Polecam!

Friday, February 20, 2009

Semifreddo z czekolada i brownies




Semifreddo. Czekolada. Brownies. Kazde slowo w innym jezyku, kazde piekne w swoim znaczeniu ;) Gdy zobaczylam ten przepis w nowym numerze Donny Hay wiedzialam, ze bedzie to pierwsza rzecz ktora przygotuje. (Z Donna Hay do tej pory znalam sie z widzenia. Teraz zaczela sie wielka przyjazn i czuje, ze juz wkrotce wybuchnie prawdziwa milosc.)
Przyznam, ze baza na to semifreddo jest idealna i mysle, ze juz przy niej zostane. Brownies przygotowalam moje ulubione bez orzechow(tutaj ). Zamiast pokruszyc postanowilam pokroic je w kostke, zeby byly wyczuwalne kawalki i uwazam, ze byl to dobry pomysl. Jeden z gosci byl przekonany, ze podalam lody Haagen Dazs wiec jesli je lubicie warto wyprobowac ten przepis. Jesli nie to i tak warto, bo deser ten nie jest ani tak slodki, ani tak tlusty jak te slawne lody:) U mnie wchodzi do ulubionych.


Semifreddo z czekolada i brownies

- 3 jajka
- 2 zoltka
- lyzeczka ekstraktu z wanilii
- 220g cukru drobnego
- 500 ml smietanki (ja dalam 36%)
- 250g gorzkiej czekolady
- 350g brownies pokruszonego lub pokrojenego w kostke


W wysokim rondlu (o srednicy miski w ktorej bedzie przygotowywane semifreddo) zagotowac niewielka ilosc wody i zmniejszyc ogien. Gleboki talerz polozyc na garnku i polamac do niego czekolade. Gdy ta sie rozpusci zestawic talerz z garnka i zostawic do ostygniecia. Do miski odpornej na cieplo wbic jajka, dodac zoltka, cukier i ekstrakt waniliowy i mikserem recznym zaczac ubijac. Gdy skladniki sie polacza, caly czas ubijajac, postawic miske na garnek z woda. Miksowac nalezy przez 6-8 minut lub , az krem zrobi sie prawie bialy i gesty. Wtedy nalezy sciagnac miske z garnka i odstawic krem do ostygniecia. W drugiej misce ubic na sztywno bita smietane. Do miski z wystudzonym kremem dodac czekolade i bita smietane i pokruszone brownies i wszystko delikatnie wymieszac. (przyznam, ze mi to nie wychodzilo wiec zmiksowalam bardzo krotko, az wszytsko ladnie sie polaczylo). Przelac tak powstaly czekoladowy krem do pojemnika o pojemnosci 2 litrow i zamrozic. Gotowe po 6 godzinach.


Wpis ten bierze udzial w Czekoladowym Weekendzie. Dziekuje Beo!

Wednesday, February 18, 2009

Salatka ze szpinakiem, feta i grillowanymi warzywami




Szarobure dni poszly w niepamiec. Dni sa coraz dluzsze i zachodzace slonce znow smieje sie prosto w okna mojej kuchni. Jedyny zapach jaki czuje to jasmin, to wlasnie nim pachnie Florencja wiosna i choc krzewy nie maja jeszcze nawet pakow moja podswiadomosc jest silniejsza :)Wprawdzie codziennie rano przerazliwe zimno mnie otrzezwia i na przerwach pije goraca czekolade, ale kiedy wracam do domu i wchodze do kuchni znow sie gubie i gotuje same lekkie potrawy :) Mysle tylko o tym, ze juz za miesiac bedzie mlody groszek, bob i truskawki. Juz sie nie moge doczekac. A poki co ciesze sie tym co juz moge znalezc na straganie lub w nowoodkrytym supermarkecie Bio (w koncu!!!).

Dostalam kilka maili w sprawie baklazanow perelek, o ktorych pisalam w zeszlym tygodniu i pomyslalam, ze dobrze napisac takze tutaj to co napisalam juz w komentarzach: Baklazany te pochodza z Sycylii i wlasnie dostaly znaczek Chronione Oznaczenie Geograficzne (wl. IGP) pod nazwa Minimelanzana Perlina di Comiso czyli Minibaklazan Perelka z miasta Comiso :) i wlasnie jest na nie sezon ( z czego niezmiernie sie ciesze :) ) Niestety nie wiem, czy sa gdzies dostepne w Polsce :(


Salatka ze szpinakiem, feta i grillowanymi warzywami

- 100g fety
- 100g mlodego szpinaku
- baklazan (ja uzylam 200g minibaklazanow)
- 1 cukinia
- 1 papryka
- sok z limonki lub cytryny
- oliwa z oliwek
- sol i pieprz


Cukinie, baklazana i papryke pokroic na cienkie plasterki i zgrillowac (na grillu elektrycznym lub patelni grillowej). Szpinak umyc i osuszyc. Fete pokruszyc. Tak przygotowane skladniki wymieszac w duzej, salatkowej misce, doprawic sola, pieprzem sokiem z limonki i oliwa z oliwek. Dla dwoch osob.

Sunday, February 15, 2009

Pyszne ragu z bialym winem i suszonymi grzybami




Na samym poczatku prowadzenia bloga pisalam o miom ulubionym klasycznym ragu. W takiej postaci do tej pory pojawia sie regularnie w naszym menu. Czasem dodam szklanke zielonego groszku, czasem dodam kilka lyzek octu balsamicznego czy wyprobuje jakiejs nowej wariacji, ale podstawa jest zawsze ta sama. Jedyna ‘powazna’zmiana to, ze czesc miesa wolowego zastepuje wloska surowa kielbasa. Minelo troche czasu zanim nauczylam sie ja doceniac, ale teraz uzywam jej bardzo czesto.
To ragu to takze wariacja, ale tak udana, ze wole zapisac, by moc wrocic do tego przepisu w przyszlosci. W smaku jest dla mnie bardzo rustykalne i bardzo zimowe :) Ilosci skladnikow jest dobrana idealnie – wszystko ze soba swietnie wspolgra, a jednoczenie kazdy smak jest wyczuwalny, nic nie dominuje. Walentynkowo razem zrobilismy do niego domowy makaron pappardelle;)



Pappardelle z ragu z grzybami suszonymi

- 1 duza cebula
- 2 duze marchewki
- 2-3 laski selera naciowego
- 2-3 lyzki oliwy
- 400g wloskiej surowej kielbasy*
- 200ml bialego wina**
- 50g suszonych grzybow + 250 ml wrzatku
- 100ml passaty pomidorowej
- makaron jajeczny ***


Suszone grzyby zalac wrzatkiem. Warzywa poszatkowac i podsmazyc na oliwie w wysokim, stalowym garnku. Nastepnie dodac rozdorobniona kielbase lub mielone mieso z boczkiem. Podsmazyc caly czas mieszajac, az zacznie sie przyczepiac do spodu, wtedy dolac biale wino. Gotowac wszystko przez ok. 5 minut, az wyparuje caly alkohol. Wtedy dodac odsaczone i poszatkowe grzyby oraz przefiltrowana wode w ktorej sie moczyly. Tym razem dodalam rowniez odrobine passaty pomidorowej i mysle, ze juz tak bede robic, bo ragu zrobilo sie dzieki niej bardziej „gladkie”. Zostawic na malym ogniu przez ok. godzine. Ugotowac ulubiony makaron (ale najlepiej pasuja pappardelle bo pieknie ‘zbieraja’ taki ciezki sos). Jesli sos bedzie za gesty nalezy dodac troche goracej wody z gotujacego sie makaronu. Z tej ilosci skladnikow powstaje sos na 4 duze porcje.

* Jesli nie macie dostepu do wloskiej surowej kielbasy polecam zastapic zmielonymi razem 200g wolowiny i 200g surowego boczku.
**Zazwyczaj do ragu uzywam czerwonego wina, lecz w tym przypadku lepsze jest biale wytrawne, dlatego ze lepiej odtlusci sos. Ale juz do posilku polecam czerwone, ktore swietnie podkresli smak ragu.
*** Domowy makaron przygotowuje zawsze z proporcji 100g maki i 1 jajko i szczypta soli na jedna porcje.

Saturday, February 7, 2009

Makaron z baklazanem, suszonymi pomidorami i rukola



W koncu udalo mi sie kupic baklazany ‘perelki’ (melanzane perline) o ktorych tak wiele slyszalam. Szczerze mowiac wyobrazalam je sobie inaczej, bo po nazwie perelki myslalam, ze beda to malutkie kuleczki.:) A tak naprawde sa cienkie i dlugie, maja piekny intensywny fioletowy kolor. Pewnie z powodu ich malego rozmiaru, maja bardziej zdecydowany smak, a co podoba mi sie najbardziej, nie chlona tak oliwy. Po prostu sie zakochalam :)

Przepis na tem makaron pochodzi z ksiazki Jamiego Olivera ‘Jamie’s Italy’. To moj ukochany przepis ma makaron z krewetkami, pobawilam sie jedynie ilosca skladnikow. Gdy mam wegetarianskich gosci, przygotowuje go wlasnie z baklazanem, a odkad uzylam tych malych ‘perelek’ wiem, ze nadaja sie swietnie, bo zostaja jedrne, a i smak lepiej wspolgra z reszta skladnikow. Czy w wersji wege czy z krewetkami namawiam do sprobowania, naprawde warto.




Makaron z baklazanem, suszonymi pomidorami i rucola


- 1 sredniej wiekosci baklazan lub 350g baklazanow ‘perelek’
- peperoncino swieze lub suszone wg smaku
- 3 zabki czosnku
- sok i starta skorka z jednej cytryny
- 5 suszonych pomidorow, najlepiej zmiksowanych
- pol szkalnki bialego wina lub wermutu (mozna pominac i dodac taka ilosc wody z gotujacego sie makaronu)
- 2 garsci rucoli
- 200g spaghetti lub innego wybranego makaronu
- oliwa z oliwek


Nastawic makaron, a w czasie jego gotowania baklazan umyc i pokroic w mala kostke (‘perelki’ pokroic na plasterki wysokie na ok 1,5 cm). Czosnek i peperoncino poszatkowac i podsmazyc na oliwie, gdy czosnek zacznie sie zlocic dodac baklazana i podsmazyc. Dodac wode z gotowania makaronu lub wino i dusic, az warzywo zmieknie. Nastepnie wycisnac sok z cytryny, dodac skorke i zmiksoane na pesto suszone pomidory. Gdy skladniki sosu sie polacza dodac ugotowany makaron i rucole, zwiekszyc ogien i wszystko energicznie mieszac. Serwowac posypane rukola.

Thursday, February 5, 2009

Crostini toscani


Po takiej przerwie jestesmy spragnieni toskanskiej kuchni. Wczoraj jedlismy fiorentiny czyli steki po florencku, przedwczoraj ribollite, a dzis moj ukochany z zakupow wrocil z paczuszka watrobek w rece i ogromnym usmiechem na buzi. Bo dla niego prawdziwy comfort food to wlasnie pasta z watrobek po toskansku z pysznym toskanskim (o jakzeby inaczej ;) ) chlebem. Przyznam, ze jestem z frakcji co to na widok watrobek mdleje i zazwyczaj omijam z daleka, ale gotuje te paste na okraglo i doszlam w niej do takiej perfekcji (dla naszych kubkow smakowych), ze sama chetnie zjem kilka takich toskanskich ‘grzanek’ ;).
Jesli chcecie zrobic crostini bardzo klasyczne, masy nie nalezy miksowac tylko ja drobno poszatkowac. Ja wole zmiksowac, bo wydaje mi sie, ze wszystkie smaki lepiej sie lacza. Kapary z octu nie powinny byc skladnikiem tej pasty, ale zaufajcie mi: to wlasnie one powoduja, ze smak watrobki przechodzi na dalszy plan;) Jak widac na zdjeciu, w zaden sposob wizulanie pasta nie moze stac sie atrakcyjna, ale Toskania to byl bardzo biedny i prosty region i malo jest dan milych dla oka za to sa prawdziwa uczta dla podniebienia :)

Crostini toscani czyli pasta z watrobek po toskansku

- 1 duza cebula
- ok. 500g drobiowych watrobek
- ¾ szkalki wytrawnej Marsali lub bialego wina
- 4 filety sardeli w oliwie
- 4 czubate lyzki odsaczonych kaparow z zalewy octowej
- 4 lyzki oleju
- ok. 4 lyzek masla


Cebule drobno poszatkowac i podsmazyc na oliwie w wysokiej patelni, az bedzie miekka i przezroczysta. Dodac wtedy oczyszczone watrobki i podsmazyc na mocnym ogniu przez ok. 3minuty. Nastepnie zmniejszyc ogien, dodac Marsale (lub wino), sardele i kapary i dusic przez ok. 8-10 minut mieszajac od czasu do czasu. Pod koniec dodac maslo, poczekac az sie rozpusci i wtdy wylaczyc ogien. Zawartosc patelni przelozycdo blendera i zmiksowac na gladka mase. Jesli masa jest zbyt gesta nalezy dolac odrobine wrzatku. Serwowac z tostowanym chlebem, najlepiej trzymajac sos w podgrzewaczu do sosow.

Przepis inspirowany wersja Paolo Petroni z ksiazki ‘Libro della vera cucina toscana’.

Monday, February 2, 2009

Livigno



Znow mnie nie bylo przez chwilke, ale mam nadzieje, ze tym razem wrocilam na dobre. W koncu chowam swiateczne dekoracje, przeprowadzam kolejna wojne z molami w kuchni i reorganizuje co sie da. Moje kubki smakowe najpierw rozpieszczone przez wspaniala kuchnie rodzicow, po miesiacu zywienia sie w restauracjach zapowiedzialy wojne. Mam ochote na wszystko i nie moge sie zdecydowac od czego zaczac;) Z utesknieniem czekam na powrot mojego komputera, a tymczasem zostawiam Wam kilka zdjec z dopiero co zakonczonego ‘bialego tygodnia’ w Livigno, gdzie spedzilam cudowny czas z moim tata, bratem i ukochana Hanusia. Tak! udalo mi sie pokonac strach i w koncu zaczelam 'jezdzic' na nartach ;)