Monday, December 10, 2007

Studenckie wspomnienia



     Uwielbiam wszystko co czosnkowe. Szczegolna slabosc mam jednak do sosu. Wraz z przyjaciolkami zjadalysmy go na tony razem z ziemniaczanymi talarkami w restauracji niedaleko uczelni (jeszcze w Polsce). Pozniej wybieralysmy miejsca z tylu auli podczas zajec, by nie zabic nikogo naszym superczosnkowym oddechem i by moc kontunowac wspolne chichranie (pamietasz Aniu?).
     Bardzo chcialam odtworzyc podobny smak w domu, ale czegos zawsze brakowalo. Z pomoca przyszla moja Mama, ktorej -choc sosu tego nigdy nie jadla– udalo sie odtworzyc identyczny smak. Wiec teraz zawsze jestem zaopatrzona w Maggi (ktora uzywam tylko i wylacznie do tego sosu) i czasem jak mnie najdzie ochota, robie ziemniaki pieczone lub brokuly i zawsze wtedy wspominam sobie stare studia. Przy drugich juz jestem pozawiona tych wszystkich emocji. Moze doswiadczenie, a moze zupelnie inne podejscie na florenckim uniwersytecie...



Sos czosnkowy mojej Mamy

- szklanka jogurtu naturalnego (najlepiej ten grecki) lub kwasnej smietany
- 2 lyzki majonezu
- pol lyzeczki cukru
- pol lyzeczki soli
- szczypta pieprzu
- 2-3 drobno posiekane zabki czosnku (zaleznie od mocy jaka chce sie uzyskac)
- kilka kropli Maggi

     Wszystkie skladniki dobrze wymieszac. Wstawic do lodowki na godzine. Przed podaniem mozna dodac posiekanego koperku i szczypiorku.

10 comments:

Bea said...

hmmm... musze sprobowac tego sosu z Maggi :-) bo ja tez baaardzo czosnkowa jestem ;-)

Liska said...

A jaki kartofelek!!!! Mniam! Sos tyż :)

Liska said...

A jaki kartofelek!!!! Mniam! Sos tyż :)

Małgoś said...

Bardzo podoba mi się ten sos. :) I pewnie wypróbuję przy jakiejś najbliższej okazji. Zwykle, gdy potrzebuję czosnkowego sosu - to tradycyjnie robię tzatziki. Przyda się nam odmiana. ;-)

Agnieszka said...

Ależ apetycznie wygladaja te ziemniaczki na twoim zdjęciu! Tak sobie myślę, że chyba je zaraz upiekę, bo mam tylko jakąś mizerną zupę na dzisiejszy wieczór.

Ela said...

Jak tak na nie patrze to tez mi ochota przychodzi, ale nie mam ziemniakow ;-)

Malgos ja nie wiem czemu ale tzatzikow w ogole nie robie. Moze to dlatego, ze tak bardzo lubie ten sos, a moze powodem jest raita, ktora robie zawsze do curry (w koncu troche sie przypominaja) :-)

Małgoś said...

Wypróbowałam dzisiaj ten sos. Oczywiście do pieczonych ziemniaków, choć nieco inaczej robionych, sądząc po zdjęciu.
Sos wyszedł świetny. :) Zrobiłam tak mocno czosnkowy, że musiałam zrezygnować z planowanego wyjścia z domu. ;-)

Ela said...

Hihihi. Skad ja to znam :-) Bardzo sie ciesze, ze smakuje.
Ja ziemniaki pieczone lubie takie najbardziej naturalne. Dziurawie widelcem kawalki folii aluminiowej, obwijam kazdego ziemniaka i do pieca na godzine. Ten sos jest tez idealny z gotowanymi brokulami.

Agnieszka said...

Potwierdzam, że sos jest świetny!! Ja zwykle robilam do ziemniaków nieco inny sos na bazie jogurtu i majonezu z curry i drobno posiekanym jajkiem. Ale ten jest milą i smakowitą odmianą. Ziemniaki pieklam tak jak Ty Elu, tylko że ja nie dziurawilam folii. ;)

margot said...

Elu wszystkiego naj ....z okazji świąt Bożego Narodzenia