Thursday, November 15, 2007

Flan z ciecierzycy

     
     Przepis dostalam od kolezanki wegeterianki, ktora nazywa go cegielka makrobiotyczna. W moim domu taka nazwa nie miala nawet szansy sie przyjac, po prostu nie brzmi zbyt apetycznie i za nic nie oddaje holdu tej wspanialej przekasce. Oczywscie od siebie dodalam duza ilosc warzyw, jednak ci co nie lubia nawet ich nie poczuja- moje curry jest zdecydowanie zbyt pikantne i musze sie jeszcze przyzwyczaic, by dodawac go troche mniej ;-) Bardzo dobrze wyglada pieczony w foremce keksowej o dlugosci 20cm –wychodzi wyzszy i swietnie wyglada w plastrach na talerzu w towarzystwie fajnej salatki. Moja wersja jest niska (keksowka 27cm), by mozna bylo go jesc bez problemu palcami. Ten flan to jedna z niewielu rzeczy, ktore przygotowuje zawsze na aperitif. Wprawdzie uwielbiam probowac nowosci, ale w niektorych wypadkach lepiej postawic na stare i sprawdzone :-)



Flan z ciecierzycy z warzywami i curry

- 150g maki z ciecierzycy
- 500ml wody
- duza cebula lub 3 szalotki
- 2 marchewki
- 2 cukinie
- zabek czosnku
- oliwa z oliwek
- ok. 1 lyzki curry

     Make wymieszac w garnku z woda , postawic na ogien i mieszac, az masa zgestnieje. Nastepnie pokrojona w piorka cebule podsmazyc na oliwe razem z rozgniecionym czosnkiem i curry, jak zmieknie dodac starte na tartce marchewki i cukinie. Dusic na malym ogniu przez ok. 10 minut, az wszystko zmieknie. Gotowe warzywa wmieszac w mase z maki, przelozyc calosc do keksowki wylozonej papierem do pieczenia i wtawic do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 40 minut. Zostawic do calkowitego ostygniecia.

13 comments:

Bee said...

Świetny przepis ! Nazwa cegiełka makrobiotyczna faktycznie nietrafiona, flan z ciecierzycy brzmi zdecydowanie lepiej :)

Liska said...

Nazwa rzeczywiście mało zachęcająca, a danie takie, jak lubię. Jestem fanką zapiekanych rzeczy z warzywami. Ciekawe wykorzystanie mąki z cicierzycy. Zdarzyło mi się już kilka razy kupić kilogram, który stał w nieskończoność w szafce. Cegiełka... Mniam.

Ela said...

Bernadetto nie pozostaje nic innego jak tylko sprobowac;-)
Lisko ja uwielbiam make z ciecierzycy i mam mnostwo sposobow na jej uzycie. Moj ulubiony to chyba pizza na 'farinacie' :-)

Małgoś said...

Wygląda niezmiernie apetycznie. :) A ja z mąką z ciecierzycy nie miałam jeszcze do czynienia. Hmmm, muszę się zatem rozejrzeć po sklepach...

Bea said...

Elu, przepis w sam raz dla mnie!! uwielbiam wszystko co sie w Twoim 'paszteciku' znajduje! :-)

Marcin said...

Witaj. Szukam kontaktu mailowego z autorką tego bloga. Napisz proszę na email: zrobsie@gmail.com
Ten komentarz można skasować :) Pozdrawiam!

Karolina Beaudet said...

Musi byc pyszny. Jeśli tylko uda mi sie gdzieś dostać mąkę z ciecierzycy na pewno spróbuję:)

margot said...

Ja też szukam tej mąki ,bo bardzo mnie kusi ten przepis

Anonymous said...

Witam. Bardzo ciekawy przepis i efekt świetny jak widać na zdjęciu. A zrobić coś smakującego większej ilości osób z mąki z ciecierzycy nie jest łatwe. Jak mówią moi mniej elastyczni znajomi, takie potrawy nadają się tylko dla wegetarian ;) A jak się okazuje, nie do końca tak jest, wystarczy trochę otwartości kulinarnej i chęci poznania nowego smaku. Bardzo fajny przepis!

Ela said...

Olga witam cie u mnie:-) Rzeczywiscie nie jest latwo dogodzic wszystkim, a maka z ciecierzycy brzmi raczej hm... 'egzotycznie'. Ale dla mnie jest troche jak ricotta- ma delikatny smak i swietnie pasuje do wielu rzeczy. Mam nadzieje, ze jak znajde troche czasu to uda mi sie wstawic wiecej przepisow z tym skadnikiem :-)

majmily's said...

Świetne! Ja też zawsze nieco przesadzam z curry;))

Anonymous said...

Czy nie doprawiasz już niczym tej masy? Sol, pieprz? Nina

Anonymous said...

Zrobiłam, doprawilam jeszcze bardziej. Warzywa były ok, ale w połączeniu z bezsmakową breją ciecierzycową (dodatkowo gorzką, być może moja, a być może każda mąka z ciecierzycy tak ma), wyszło to niejadalne. Jestem bardzo otwarta na smaki, w tym wegańskie, ale ten przepis mnie zniechęcił do wykorzystywania maki z ciecierzycy. Zjadłam karnie swoją porcję na obiad, mąż tez, ale drugi raz byśmy tego nie przełknęli, wiec wyrzuciłam resztę. Ta konsystencja gotowego flanu była jakby półsurowa (piekłam dłużej niż w przepis).