Wednesday, September 26, 2007

Vin Santo z Cantuccini



     Wiele razy pytano mnie co nalezy przywiezc z Toskanii, a ja nieodmiennie powtarzam, ze Vin Santo. Jes to wino likierowe, dosyc mocne (circa 16%) o cudownym ziolowo-owocowym aromacie i pieknym bursztynowym kolorze. Produkowane jest z suszonych na sloncu lub na sianie winogron szczepu Malvasia w procesie ktorym ich slodkosc i zapach wielokrotnie sie intensyfikuje. Po okolo dwoch miesiacach winogrona umieszczane sa w beczkach gdzie podawane sa procesom fermentacji i pozniejszemu lezakowaniu. Po zabutelkowaniu Vin Santo musi znow lezakowac poniewaz proces przelewania do butelek jest dla niego nadzwyczaj stresujacy co blokuje jego aromaty. Jednak podczas ‘odpoczynku’ jego smak znow sie uwalnia, by pozniej cieszyc nasze nosy i podniebienia . Idealne na deser chociaz jego wytrawna wersja serwowana jest takze jako aperitif. Koniecznie schlodzone do temperatury 10-12 stopni.
     Wino to produkowane jest juz od sredniowiecza, a jego nazwa wcale nie pochodzi od faktu (jak podaje wiele zrodel), ze bylo podawane podczas mszy swietej. Natomiast wiaze sie ona z Rada Ekumeniczna, ktora odbyla sie we Florencji w 1439 r. i gdzie metropolita grecki Giovanni Bessarione, poczestowany tym winem stwierdzil, ze to wino z Xantos, likierowe wino z Santorini. Wielu sie przeslyszalo i uslyszalo Vino Santo (wl. wino swiete), reszta udala, ze tak uslyszala, bo okazalo sie dzieki temu winu Rada Ekumeniczna doszla duzo szybciej do porozumienia...;)

     Klasycznym dodatkiem do Vin Santo sa Biscotti di Prato. To nic innego jak oryginalna wersja Cantuccini, gdzie rygorystycznie jedynymi skladnikami sa maka, cukier, jajka, migdali i orzeszki pinii. Na poczatku cantucci czy cantuccini byly duzo tansze i byly to po prostu pietki i nie byly bardzo uwazane. Jednak gdy do oryginalnego przepisu na Biscotti dodano proszek do pieczenia i troche masla, by byly mniej twarde dano im nazwe Cantuccini.



Cantuccini

- 250g maki zwyklej
- 150 g cukru
- 2 jajka
- plaska lyzeczka proszku do pieczenia
- lyzka masla
- kieliszek Vin Santo
- migdaly (najlepiej nieobrane)
- otarta skorka z cytryny lub pomaranczy

     Wymieszac dobrze wszystkie skladniki , ciasto bedzie klejace. Uformowac dwa podluzne i cienkie walki i piec w temperaturze 200 stopni przez 20 minut. Nastepnie wyjac z piekarnika, pokroic walki na plasterki o grubosci okolo 2cm, ulozyc na blaszce i piec przez 5 minut z kazdej strony.

10 comments:

nougatine83 said...

Elu, ładna opowieść a to pierwsze zdjęcie - ach :-)

meslor said...

Questa l'ho capita!! E andiamooooo ^^

Ela said...

Nougatine dziekuje:) staram sie, ale niestety wychodzi z roznym skutkiem

sono contenta dei tuoi progressi;-)

meslor said...

He he.. praticamente sono bilingue. Almeno a tavola :-D

Bee said...

Śliczne zdjęcia , a cantuccini pierwsza liga ! Nie raz robiłam bicotti, lecz tej wersji jeszcze nie próbowałam . Ciekawe czy uda mi sie kupić święte wino., przecudny ma kolor.

Anonymous said...

a bez wina tego wyjdą?
Co mogę w zamian
,bo te zdjęcia tak bardzo do mnie przemawiają ,tak bardzo
Margot

Ela said...

pewnie, ze mozna bez wina. dodaje je sie tylko dla aromatu ale mozesz dodac cos innego. idealna by byla esencja anyzkowa, ale my nie lubimy...

Liska said...

Uwielbiam Vin Santo! I cantuccini. A zdjęcie, takie czyste i przejrzyste...

Agnieszka said...

Vin santo stoi u mnie w barku już od jakiegoś czasu. I ciągle się rozmyślam, gdy mam je otworzyć, bo wiem, ze musowo muszą być do niego cantucci. Skoro jednak mam już podany jak na tacy wypróbowany przepis, w dodatku z wloskiego zródla, to chyba będę się musiala wreszcie za nie zabrać (tzn. i za vin santo i za cantucci).

Elu, twój blog jest znakomity, świetnie pisany i pelen doskonalych zdjęć. Gratulacje.

Ela said...

sie zaczerwienilam Agnieszko :-) Dziekuje bardzo!