
Od kilku lat nosze sie z zamiarem zrobienia tych ciastek, ale brakuje mi (brakowalo, ale o tym dygresja bedzie pozniej) zawsze hostii czyli oplatkow cukierniczych duzego formatu. Byly nawet w przepisie pradziadka Carlo razem z zawrotna iloscia skladnikow poczynajac od 5000g migdalow.

W mojej florenckiej spizarni znalazlam poltora kilo maki migdalowej do zuzycia natychmiast (jak podsumowal Tommy, po 8 miesiacach nieobecnosci w domu to normalne, ze wiele rzeczy niedlugo sie przeterminuje, ale nienormalne jest ze mam tego wszystkiego tak duzo ;) no i sie uparlam. Najpierw obeszlam wszystkie znane mi cukiernie przekonana, ze ktos mi taki mega oplatek sprzeda. Bez szans. W kazdej z 14 cukierni uslyszalam, ze oplatkow juz nikt nie stosuje. Oczywscie w ladzie bylo pelno i ricciarelli i co wiecej roznego rodzaju torrone, ktorych wykonanie bez oplatkow jest wrecz niemozliwe. Wrocilam do domu z pustymi rekami.
Na spokojnie przejrzalam notatki pradziadka, zadzwonilam po opinie do cukiernika w Weronie, u ktorego dwa lata temu zrobilam maly kurs cukiernictwa i postanowilam sie pobawic. Wyszlam z zalozenia, ze jesli nie zuzyje tej maki to ja wyrzuce, a jak razem z nia wyrzuce troche cukru to nie bedzie tragedii.

I co? To oczywscie nie sa prawdziwe ricciarelli. Ale smakuja tak samo, wygladaja tak samo, pachna tak samo. Nie sa blade, ale zrobilam to z premedytacja, bo takie sa ladniejsze, duzo ladniejsze. W przepisie pradziadka byl winian potasu, ale ze wiele osob ma trudnosci z jego dostaniem, pierwsza porcje zrobilam bez niego i ciastka wyszly bardzo dobre, wilgotne. Nastepnym razem dalam lyzeczke proszku do pieczenia i tez wyszly, troszke bardziej urosly i sa jakby lzejsze w konsystencji, ale w smaku sa takie same. Konieczne jest kilka kropel olejku migdalowego, bo bez niego smak sie troche gubi. Za to zrobilam jedna porcje ze skorka z cytryny, a inna z pomaranczy, a jaszcze inna z kardamonem i wszystkie sa fantastyczne. Przede wszystkim, wygladaja tak samo i lowiac ciastko z wielkiego sloja w salonie zawsze jest element niespodzianki. Tak, bo porcji w sumie zrobilam 6. Jak mowilam, mam kogo obdarowywac;) W dodatku robi sie je w klika chwil (szczegolnie bez mielenia migdalow), kiedy przepis pradziadka przewiduje 4 dni suszenia. Dla niespokromionych w probowaniu rada: przygotujcie koniecznie wczesniej bardzo mocna, gorzka herbate, bo moze was zemdlic od ciaglego probowania surowego ciasta ;) Z jednej porcji wychodzi mi ok. 40 duzych ciastek.

Jesli wolicie zmielic migdaly sami, nalezy pamietac, ze podczas mielenia sie rozgrzewaja i wypuszczaja olejki esencjonalne, a moga nawet zgorzkniec. Dlatego nalezy je wczesniej zamrozic, co spowoduje ze nie rozgrzeja sie za bardzo i mielic razem z cukrem, bo on wylapie wszystkie olejki i zapach i smak migdalow trafi do ciastek zamiast na scianki miksera.

Dygresja na temat ricciarelli w cukierniach: bylam tak zdesperowana faktem, ze nikt mi nie chcial sprzedac oplatkow, pozalilam sie przyjaciolce, ktorej tata okazal sie prawdziwym czarodziejem i od wczoraj wieczorem jestem posiadaczka ogromnego worka oplatkow w formacie 40x60 cm;) i informacji, ze w 95% ricciarelli i torrone sprzedawane w cukierniach w Toskanii jako produzione propria (produkt wlasny) pochodzi z fabryki i dlatego zadna cukiernia nie ma oplatkow. Czyli nie klamali ;)
Ricciarelli Eli ;)250g mielonych migdalow
200g cukru bialego drobnego (lub cale migdaly zamrozone i zmielone razem z cukrem w mikserze)
100g cukru pudru
1 lyzeczka proszku di pieczenia (mozna pominac)
1 lyzka miodu
kilka kropel esencji migdalowej
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
tarta skorka z polowy pomaranczy lub cytryny (opcjonalnie)
2 bialka
cukier puder do walkowania
Migdaly z cukrami przesiac, zeby wyleminowac wieksze kawalki i grudki. Dodac reszte skladnikow i zagniesc. Stolnice grubo wysypac przesianym cukrem pudrem, wylozyc ciasto, posypac grubo cukrem pudrem. Rozwalkowac delikatnie i wyciac nozem ksztalt lezki. Przelozyc na blache wylozona papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 120° przez ok. 15 minut. Ja sprawdzam czy sa gotowe podnoszac delikatnie kilka ciastek, zeby sprawdzic czy sie odrywaja od papieru. Jesli chcecie uzyskac efekt ciasteczek popekanych, nalezy ulozyc ciasteczka na blasze przewracajac je spodem do gory.
----------------------------------------------
Avete mai provato a comprare delle ostie dal pasticciere (formato teglia da forno) a Firenze? Io ho passato tutto il centro e dappertutto ho sentito : "Ostie??? Ma chi le usa più?". Ovviamente i banconi erano pieni di ricciarelli, torroni e altri dolci in cui la presenza di ostia era più che evidente.
Io avevo una quantità esagerata di farina di mandorle da usare subito e volevo usarla per qualcosa che avesse bisogno di poco lavoro con un effetto super. Ho guardato per bene gli appunti del bisnonno Carlo, mi sono fissata coi ricciarelli e ho deciso di rischiare.
Ovviamente questi non sono i veri ricciarelli, ma hanno lo stesso profumo, lo stesso sapore e anche esteticamente ci siamo. Sono un po' più "colorati", ma questo l'ho fatto apposta tenendoli in forno un po' di più (perché così mi sembrano più attraenti). Io inseme ne ho preparate 6 porzioni, così ho potuto anche sperimentare un po'. Nella ricetta del bisnonno c'era il cremor di tartaro, ma siccome spesso e qui è difficile trovarlo, ho provato a farli senza nessun lievito e sono venuti benissimo. Poi ne ho fatti anche col semplice lievito per le torte e il risultato è ottimo, forse sono un po' più leggeri e meno umidi ma il sapore è uguale. Ne ho fatti un po' con la buccia d'arancia, altri con la buccia di limone e altri ancora con un pizzico di cardamomo. Tutti molto, ma molto buoni.
Se preferite usare le mandorle intere ricordatevi di congelarle un giorno prima e frullarle assieme allo zucchero, cosi non perderete i loro oli essenziali.
C'è rischio di nausea proveniente dall'assaggio continuo dell'impasto crudo: per questo consiglio di preparasi prima un tè molto forte ;) Da una porzione vengono circa 40 biscotti.
Devo anche ringraziare una certa Fata e suo papà che è un vero Mago, perché le ostie finalmente ce l'ho :) Grazie mille!!!Ricciarelli di Ela ;)250g di farina di mandorle
200g di zucchero superfino
100g di zucchero a velo
1 cucchiaino da tè di lievito per torte (si puo fare senza)
1 cucchiaio di miele
qualche goccia di essenza di mandorla
1 cucchiaino di estratto di vaniglia
la buccia di mezza arancia o limone (a piacere)
2 chiare d'uovo (io uso solo uova zero che sono un po' più piccole)
zucchero a velo per la spianatoia
Setacciare le mandorle con lo zucchero. Aggiungere il resto degli ingredienti e lavorare brevemente fino ad ottenere un impasto più o meno omogeneo. Sulla spianatoia versare tanto zucchero a velo, mettere l'impasto sopra, spianare leggermente, coprire con lo zucchero a velo abbondante e passare con il mattararello fino a raggiungere uno spessore di circa 2 cm. Con un coltello ritagliare delle losanghe e posizionarle sulla placca ricoperta di carta da forno (ho scoperto che mettendole rovesciate si screpolano e sembrano più dei veri ricciarelli). Cuocere a temperatura di 120 gradi per circa 15 minuti. Sono pronti quando cominciano a staccarsi dalla carta.