Jestesmy wykonczeni sloncem... w Weronie takich upalow nie bylo podobno od 300 lat i przyznam, ze choc lubie lato to takie temperatury naprawde uniemozliwiaja normalne zycie I nawet nie chce myslec, co by bylo gdybym byla w miescie...
A na wsi, jak to na wsi... Codziennie walcze z mrowkami (mamy az piec gatunkow :/), osami, ktore uparly sie, ze zaloza u nas kolonie (do tej pory usunelismy 7 gniazd). Do tego uwaznie stawiam nogi, bo przezywamy prawdziwy atak duzych (na szczescie podobno nieszkodliwych) wezy. Latam z konewka z zimna woda, by wciaz moczyc glowe Billa (pewnie mnie za to nienawidzi, ale to dla jego dobra;) W wolnych chwilach podziwam jaskolki, ktore wzmacniaja stare gniazda i dwa jastrzebie co kraza nad winnicami w poszukiwaniu zajecy, ktore mieszkaja w lesie zaraz obok. Z usmiechem na twarzy zloszcze sie na kosy, ktore nauczyly sie dzwonkow dwoch telefonow i domofonu i wciaz sobie z nas zartuja. Cisze nocna przerywaja krzyki pawia co mieszka u sasiada i lisa, ktory chyba w poszukiwaniu jedzenia zbliza sie do domu, a Bill przegania go jak moze. Jedyne czego mi brakuje to kur i koguta. Bylabym wtedy bardzo szczesliwa, niestety nie ma na nie miejsca ani nikogo kto by o nie dbal gdy jestemy w domu;)
W calym tym zamieszaniu i upale nie mowy na gotowanie wymyslnych dan. Czasu starcza na salatke czy szybki makaron, choc i tak najczesciej na obiad sa kanapki ;) w dodatku banalne, ktore maja nadzieje byc odzywczymi ;)
Focaccia nadziewana
- focaccia
- krem z suszonych pomidorow
- rukola
- suszona szynka
- mozzarella
- pomidor
- szalotka
- bazylia
- oliwa
- ewentualnie sol, pieprz i peperoncino
Focaccie podgrzac w tosterze, na padelni lub w piekarniku przez 15 minut w temperaturze 150 stopni. Przekroic wzdluz. Spod posmarowac kremem z suszonych pomidorow, na to ulozyc reszte skladnikow. Spiac focaccie wykalaczkami i pociac na kawalki. Serwowac natychmiast.
Bosz.. Elu jakże Ci zazdroszczę!
ReplyDeleteByłam w Weronie 4 lata temu.. ach :))
Foccacia wygląda tak pysznie mniam~!
A ten napój? Chyba go pamiętam :)
Ja u siebie na blogu tez dopiero co narzekalam na wloskie upaly:) Zazdroszcze Ci tej wsi, ja siedze w samym srodku Pizy... Ale focaccie tez wcinamy, choc ja czesto zastepuje ja... lodami:)
ReplyDeletePozdrawiam.
Oj, przecież we Włoszech takie upały! Czasem zapominam, że wiele znajomych osób mieszka w różnych kątach swiata i niekoniecznie cierpi na deszcz za oknem ;)
ReplyDeletePrze-, prze-, prze-cudne zdjęcia!
A czy tam obok jest campari? :)
nie boję się niczego tak jak weży, nie ważne czy dużych czy małych, czy jadowitych czy też nie, boję się strasznie i dlatego szczerze ci współczuję
ReplyDeleteale taka foccacie to bym zjadła
Jestem głodna, niewyspana, zmęczona i uciekam stąd, bo taka focaccia to za dużo dla mnie na dziś
ReplyDeleteFocacci piękna jest... :-)
ReplyDeleteElu, a o upałach u Was to mówią nawet u nas ;)
Namiastkę upałów mieliśmy w Toskanii. To był dopiero początek, a ja i tak umierałam z gorąca. Nasz pies także i w ogóle najchętniej zamieniłby się w pas morskiego i nie wychodził z wody... Na szczęcie do morza mieliśmy rzut beretem ;)
ReplyDeletePiękne zdjęcia, Elu!
Zobaczylam uwierzylam :)
ReplyDeleteCo za zdjecia! Co za gra kolorow! Swiatlo! Ela no wiesz :) Teraz to juz Cie nigdy nie dogonie :))) Ide stad poplakac w kaciku... :P
Upałów nie zazdroszcze, szczerze mówiac nie lubię...ale focaccii to tak, pyszne zdjęcia!!!
ReplyDeletewspaniale fotki,bardzo smakowicie ta focaccia wyglada :),a przesadnych upalow nie zazdroszcze,choc bardzo lubie ciepelko:)
ReplyDeleteMajanko nie moge sie z Toba nie zgodzic, Werona jest naprawde piekna, a w dodatku bardzo romantyczna (i wcale nie z powodu Romea i Julii)... A napoj to tzw. ginger. Nazwa wskazuje na posmak imbiru, jednak moim zdaniem nie ma z nim nic wspolnego. Dla mnie to bardzo rozcienczony Aperol, ktory ma slodko-gorzki smak. Moj ulubiony to SanBitter :)
ReplyDeleteKonsti moge tylko laczyc sie w bolu, ale powiem ci ze warto ponarzekac. Ja narzekalam i dzis temperatura zeszla do 30 stopni, ktore nie jest takie zle :)
Aniu ja tez zapominam, ale jak widze rabarbar na blogach to mnie to sprowadza do rzeczywistosci ;) A napoj to tzw. ginger, troche podobny do campari w malych butelkach :)
Ago ja nigdy nie myslalam o wezach realnie, i chodzilam po polach w klapkach. Niestety ostatnio mielismy niemile przygody i Twoja nienawisc do wezy czy zmij podzielam :(
An-no taka focaccia umila dzien :) Mam nadzieje, ze u Ciebie juz lepiej :)
Mafilko slyszalam i niestety ani troche nie klamia ;)
Anoushko ciesze sie, ze wakacje sie udaly:) Bill niestety plywac nie chce, woli kapac sie w ziemi ;)
Poleczko ja jeszcze nie wiem co ci odpowiedziec na te ruda malpe wiec pomine milczeniem te bzdury :P
Kass, Gosiu nie ma czego zazdroscic tylko zrobic taka w domu :) To jedynie chwila :)
Dziekuje Wam wszystkim za takie mile slowa :)
Kochana ale tamto to bylo pieszczotliwie :D:D
ReplyDeleteA zdjecia naprawde sa sliczne! No dobra nie plakalam w kaciku ale powzdychalam odrobine :)) Wiecej nie pisze bo mnie rece bola :P
Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę takiego "łona przyrody". Może i ja, za kilka lat, w środku Borów Tucholskich...
ReplyDeletePiękne, plastyczne zdjęcia i opis, który przeniósł mnie do tej włoskiej wsi...zazdroszczę(ale nie wężów i os!)...:)
ReplyDeleteNapiszę tylko tyle: Super! Uwielbiam!!
ReplyDeleteZazdroszcze Ci ,pomimo tych os,mrówek,nieszkodliwych węży.To naprawdę Ci zazdroszczę:)
ReplyDeleteElu, kiedy do nas wrocisz? :-)
ReplyDeleteElwira
Elwiro bardzo mi przykro, ze tak zniklam... Ale mam nadzieje, ze juz wkrotce zaczna pojawiac sie nowe posty. Pozdrawiam serdecznie!
ReplyDeleteElu zapraszam do napisania post a:P
ReplyDeletehttp://table-table.blogspot.com/2009/07/bang-bang-i-hit-ground-bang-bang.html tu sa szczegoly :D
OoooOoooo! Jest tam kto?
ReplyDeleteProsze sie odezwac!
:)
Elu czekam z niecierpliwoscia, az do nas wrocisz :*
Halo halo !
ReplyDeleteElu, brak nam Ciebie! Wracaj :)
ReplyDelete... i podziel się focaccią :)
Elu kiedy wrócisz?
ReplyDeleteWracaj, wracaj szybciutko,
ReplyDeletebrakuje mi bardzo nowych przepisow.
Uwielbiam probowac to, co nam prezentujesz! Zawsze jestem zauroczona koncowym efektem.
Twoj blog jest taki smakowity.
Czekamy, czekamy:-)
Elwira